Są tłuste, chrupiące, ale jeśli dbamy o linię możemy wybrać te zdrowe, z pieca… Czy na pewno? Producenci słonych (słodkich też) przekąsek stają na marketingowych wyżynach, aby wmówić nam, że wcale nie kupujemy bomby kalorycznej. Bomby z opóźnionym zapłonem. Dlaczego więc po nią sięgamy, skoro zdrowy rozsądek mówi, że nic dobrego nam z tego nie przyjdzie? Sprawa jest prosta. Najistotniejszym czynnikiem, niejako zmuszającym nas do jedzenia tego typu produktów, są proporcje soli, cukru oraz tłuszczu, które na mózg człowieka działają niemal jak narkotyk. Niektóre ze słodkości czy chrupkich przekąsek sprzedawane są jako zdrowe, lecz ta lepsza wersja ogranicza się zaledwie do odjęcia kalorii, za to napakowania batonika składnikami odżywczymi, które sprawiają, że nie są one lepsze niż negatywnie oceniane śmieciowe jedzenie. I w przypadku przekąszania sprawdza się doskonale znana zasada, że im bardziej naturalnie, tym lepiej. Jeśli zatem nie możemy powstrzymać podjadania, rozwiązaniem są orzechy, których w marketach znajdziemy ogromny wybór, czy owoce.